Dla Nsame Radomiak to ostatnia szansa? Coś trzeba z nim zrobić


Nsame dalej pozostaje niewypałem transferowym Legii, ale ma szansę chociaż częściowo odkupić się w oczach kibiców

6 stycznia 2025 Dla Nsame Radomiak to ostatnia szansa? Coś trzeba z nim zrobić
Legia Warszawa

Niejednokrotnie Jean-Pierre Nsame wymieniany był jako wielka wpadka transferowa Legii Warszawa. Kameruńczyk na boisku pojawia się odświętnie, a trener Goncalo Feio ma ku temu powody. Skoro Legia i tak chce sprowadzić nowego napastnika, to nie zaszkodzi podesłać Nsame do Radomiaka na jakiś czas. Nawet jeśli tam sytuacja będzie wyglądać podobnie, to bynajmniej nie będzie można zarzucić trenerowi, że marnował talent na ławce rezerwowych.


Udostępnij na Udostępnij na

Jak informuje dziennikarz Meczyków Tomasz Włodarczyk, pojawiły się kluby zainteresowane piłkarzem Legii Warszawa, a konkretnie Jeanem-Pierre’em Nsame. Jednym z nich ma być Radomiak Radom, który szuka kogoś, kto wypełni pustkę po odchodzącym Leonardo Rosze. Według Sebastiana Staszewskiego odbyć miały się już nawet wstępne rozmowy między obydwoma klubami. Samo wypożyczenie Nsame wydaje się rozsądną decyzją. Nie zaszkodzi sprawdzić, czy Kameruńczyk jest oporny na grę tylko w środowisku stołecznego klubu, czy faktycznie jest z nim coś na rzeczy.

Obiecanki cacanki

W czerwcu 2024 roku Legia oficjalnie ogłosiła, że szeregi drużyny zasili wypożyczony z włoskiego Como Jean-Pierre Nsame. Do Warszawy trafiał jako sześciokrotny mistrz Szwajcarii i trzykrotny król strzelców Super League. Kameruńczyk z takim CV i dużym doświadczeniem budził spore nadzieje wśród kibiców, jednak niektórzy przeczuwali już od początku, że coś jest nie tak. Ale to za chwilę.

Początkowo wywierał wręcz pozytywne wrażenie, tak jak w debiucie w barwach „Wojskowych” w meczu z Caernarfon, kiedy to strzelił swojego pierwszego gola. Spadła na niego wówczas fala pochwał i trudno się temu dziwić. Wszak strzelenie gola po 15 minutach grania w nowej drużynie jest doprawdy imponujące. Ale i nie o samą bramkę chodzi, bo również wszystko pod względem współpracy działało jak trzeba. Tyle że Kameruńczyk rozegrał wówczas jedynie pół godziny, więc na finalny osąd lepiej było jeszcze trochę poczekać.

Do końca września zdążył rozegrać w PKO BP Ekstraklasie pięć meczów, w tym trzy jako członek podstawowej jedenastki. Dwa z nich obejmowały pełne 90 minut. Można było więc wysuwać pierwsze wnioski na temat Kameruńczyka. Pokazał się jako ktoś, kto lubi pilnować pola karnego. Działo się to kosztem pressingu, a przede wszystkim angażu w pozostałych częściach boiska. Aby zobaczyć zatem potencjał Nsame, koledzy z drużyny zmuszeni byliby skupić się na dostarczaniu piłki prosto pod nogi napastnika. I chyba tylko do niego.

Ktoś obudził się, że Legia ma balast na pokładzie

Pod koniec września po meczu z Górnikiem trener Goncalo Feio, zapytany o nieobecność Nsame, wypowiedział szeroko cytowane słowa o bieganiu w ciągu 90 minut. Od tamtego momentu powszechnie wiadome stało się, że jego występy od teraz będą już tylko okazyjne. Chociaż i słowo okazyjne jest dość przesadzone, bo od początku października do chwili obecnej Nsame rozegrał nieco ponad 80 minut, co jest sumą wejść z ławki w czterech spotkaniach.

Goncalo Feio, mając oczywiście do tego pełne prawo, w nagrodę za efekty na treningach odsuwa piłkarza od drużyny. Jeżeli Kameruńczyk ma charakterek, nie chce biegać, nie chce uczestniczyć w treningach, to oczywiście nawet wskazane jest, aby wyciągać wobec niego konsekwencje. Dotyczy to każdego zawodnika. Nawet gdyby był Jude’em Bellinghamem, musiałby wykonywać polecenia trenera. Legia jednak chyba musiała być świadoma, kogo sprowadza.

Jean-Pierre Nsame do Warszawy przyjechał po półrocznym pobycie we włoskim Como. Liczby, jakie tam wykręcił w porównaniu z jego osiągnięciami w Legii, są naprawdę mizerne. W ośmiu meczach Serie B rozegrał 180 minut, zdobywając symboliczną asystę. Ostatni raz, gdy strzelił więcej niż jedną bramkę w lidze, grał jeszcze w Young Boys. Była to runda wiosenna sezonu 2023/2024, którą zakończył z 12 bramkami i trzema asystami. Wygląda to tak, jakby opuszczając Szwajcarię w styczniu, rozpoczął rok wypoczynku na ławce.

Ale czy to możliwe, by z dnia na dzień stracić jakiekolwiek umiejętności grania w piłkę? Czy możliwe jest, że grając jeszcze w grudniu w Lidze Mistrzów, w styczniu Nsame nie był w stanie wywalczyć chociaż jednego pełnego spotkania w klubie na drugim poziomie rozgrywkowym? Chyba musiało być coś na rzeczy. Przegrać rywalizację z kolegami z drużyny można na wiele sposobów. Najłatwiej pokazując, że ci po prostu nie zależy.

Jest z nami też Jean-Pierre Nsame. To pół roku trzeba zaliczyć do nieudanych. Bycie trenerem zobowiązuje do pomocy w rozwiązywaniu problemów w trudnych sytuacjach. Nie można od nich uciekać. Musimy więc znaleźć rozwiązanie dobre dla wszystkich stron. Goncalo Feio

Co zrobić z Nsame?

Wiemy, że Jean-Pierre Nsame nie jest jakimś przeciętnym kopaczem. Przeciętny kopacz nie uzbierałby 109 goli w lidze szwajcarskiej. Skoro problem stanowić ma zaangażowanie zawodnika, to w interesie klubu jest, aby znaleźć jakiekolwiek porozumienie lub nadzwyczajnie w świecie pożegnać Kameruńczyka. Na przeszkodzie drugiej opcji stoi to, że Legia miała zobowiązać się do wykupu napastnika. Czyli chcąc nie chcąc, trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie.

Potencjalną opcją jest wypożyczenie do Radomiaka, a przynajmniej tak informuje Tomasz Włodarczyk z portalu Meczyki.pl. Nie jest to nierealne, gdyż jak wiemy, ostatnimi czasy kilku piłkarzy Legii lądowało już w Radomiu. Jest jednak różnica między sprowadzaniem nieogranych młodzieżowców jak Maciej Kikolski czy Gabriel Kobylak a 31-latka z roczną przerwą od regularnego grania. Chociaż to, o co miał pretensje trener Feio, w Radomiaku może nie być problemem.

Jednym z celów Radomiaka (a przynajmniej tak się wydaje) jest znalezienie następcy Leonardo Rochy. Na wygląd zespołu wpływ będzie miał nowy trener, jednak „Zieloni” przyzwyczajeni są już do grania na środkowego napastnika. Oczywiście, trudno jest porównywać Nsame do Rochy. Zwłaszcza że Portugalczyk rozgrywa fenomenalny sezon. Jego ogromnym plusem było strzelanie w sytuacjach, gdy nikt tego się nie spodziewał, a nie wyłącznie z wykreowanych akcji. Czy Jean-Pierre byłby teraz do tego zdolny? Kameruńczyk nie jest dokładnym odzwierciedleniem Leonardo Rochy, jednak jego wersja sprzed roku z pewnością byłaby mile widziana w szeregach drużyny. O ile taką koncepcję grania będzie miał nowy trener. Jeżeli nie on, rolę Rochy przejmie (w przypadku transferu) Jonathan Junior. Zawsze można też liczyć, że Jan Grzesik przez resztę sezonu będzie szturmował pole karne, jak miało to miejsce podczas meczu ze Śląskiem.

***

Jean-Pierre Nsame zdążył już pokazać się jako zawodnik, który jest w stanie wykręcić fenomenalne liczby. O ile trener oczywiście dostosowuje grę pod niego. Wybujałe ego przyczyniło się już do pożegnania Young Boys i Como. Teraz wszystko skłania się ku temu, by i w Warszawie dał się we znaki charakterek Nsame. Wypożyczenie do Radomiaka byłoby przede wszystkim ostatnią deską ratunku. Jeżeli nie byłby w stanie przełamać się w drużynie, która de facto nie walczy na tylu frontach o trofea co Legia, to trudno będzie znaleźć jakiekolwiek perspektywy na przyszłość kariery. Ma szansę odkupić się w oczach kibiców. Inaczej tylko podtrzyma przyklepaną mu łatkę największego niewypału transferowego sezonu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze